wtorek, 27 stycznia 2009

No to co

wypadałoby coś donieść. ale co ja mogie. ja nic nie mogie. tajemnica-grób-mogiła. fuchę mam taką sekretną raczej. możecie się domyślać. możecie na przykład się domyślać, że zostałam tancerką gogo w klubie gogo-monster XXXL. albo, że wieczorami z ministrami budżet naprawiamy. toki myślenia dowolnie swobodne. pary nie puszczę. jedno co puszczam w pracy ostatnio to wiązki, i to nie światła bynajmniej. a ojciec-derektor chce mi udowodnić, że owszem posłańca co złe wieści przynosi należy bez żadnego „ale” dekapitować. bez sentymentu. na pytanie, co dziś dobrego mi pani powie pani beniu, mam na zawołanie siedem rodzajów znaczących chrząknięć i modulowane yyyyeeeeyyyooouuu yyyyymmm. jakbym się nie starała, brzmi to za każdym razem tak samo głupio lub głupiej. do tego wszystkiego żadnego pocieszenia zewnętrznego, żadnej endorfinogennej praliny kajmakowej, żadnego śledzia po kaszubsku. bo. wdrażamy nowy system ISO 2009. na śniadanie miska ryżu, na obiad miska ryżu, na kolację ha ! ryżu miska. bez soli. w płynie pokrzywa i zielona herbata. znaczy detoks organiczny, po którym oczy będę miała błyszczące i chabrowe, liczko śnieżnobiałe, włos rozświetlony i mózg. mózg będę miała wyszorowany od złogów durnowatości, otwarty, błyskotliwy, zrelaksowany i skłonny do sudoku. zanim jednak te skutki dobrodziejne spadną na mnie, zanim nagroda – najpierw kara i pokuta. ssie. ssie przed miseczką i ssie po miseczce. a przede mną dopiero festiwal dotkliwości: zimne dreszcze, głowy bolenie, marazm i ogólne rozwarstwienie. tymczasem starsza pani świergoli mi w słuchawkę o chrupkiej wątróbeczce na kruchym śpinaku, o kluseczkach z sosem gorgoncola, o zupce grzybowej, o babce piaskowej. a kysz! a kysz! a kysz! wdrażanie ISO doskonale konweniuje ze scenariuszem na wypadek kryzysu (bo podobno go nie ma, jak mówią w rządzie) . dwa i pół kilo ryżu na dziesięć dni i przegotowana woda i o, frank, libor i prezes banku mogą mi skoczyć na łękotkę. w miejsce strawy organicznej strawa duchowa. zalecają robić om w kocu, szczotkować ciało ruchem zgodnym ze wskazówkami zegara (tu mam dysonans, bo mam tylko elektroniczne cyferblaty), lektura jedynie lekka, łatwa i przyjemna. no to odłożyłam tego „asystenta śmierci”, odłożyłam „widnokrąg” myśliwskiego, odłożyłam ”lenina”. nie wiem tylko, czy konsekwentne obstawianie przy harlekinach nie rozedmie mi zbytnio mózgu i całe iso nie póóóóójdzie w kibinimatry. dobra. ryż mi wyłazi z gara, muszę go zdyscyplinować na durszlaku. a dziś szef kuchni poleca – ryż jaśminowy. a jutro – brązowy. a pojutrze – basmati. i wiecie co? ryż bez soli smakuje jak styropian. Ommmmm-iso-ommmm.
b.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

No tak, wiosna idzie, dziewczęta biorą się za siebie...szkoda, że nie te, co powinny...bo rozumiem, że ta pokuta nie dla ducha, ino dla ciała? Ale za co, Beniu, za co???
I referuj na bieżąco o efektach i skutkach ubocznych, plizzz.
Ju

Anonimowy pisze...

Objawem tego odtruwania może być lekkie pogorszenie samopoczucia (np. ból głowy, osłabienie) w ciągu pierwszych dni diety.
albo też na późniejszym etapie oczyszczania mogą pojawić się pryszcze i nadmierna potliwość.
No ale jak się nie wywrócis to się nie naucys (cy coś koło tego)
No to do zobaczenia Beniu za dwa tygodnie.
z chińskim pozdrowieniem
再见 路 Beniu
co oznacza:
do widzenia droga Beniu.

benia pisze...

alejakto pryszcze? mam byc gładka ! samopoczucie fakt, siada - ryz jest depresjogenny widać. zaastanawiam się nad ekwiwalentem ryżu w postaci sake.
Ju, za grzechi jasna rzecz, za grzechi pokuta.
no to 再见 路 :)