piątek, 23 lipca 2010

chopiniana 2010

no więc. dzięki juzielowi odsiedziałam se dziś wieczorem półdupki na ciepłym chodniku. ale za to na jakim chodniku i po co ! po pierwsze chodnik był wielce dystyngowany i godny bo należał do dziedzińca UW (cała sala woła WOW!). po drugie bo na tymże dziedzińcu grali Chopina. na jazzowo. i to jak (cała sala woła WOW!). wprawdzie z całego koncertu przeoczyłam 87% ale za to zdążyłam na Nahornego (juzielu, dzięki wielkie wartałobyło bardzo bardzo). Nahorny z Dorotką Miśkiewicz jest jak wytrawny dom perinion w ręcznie rżniętym krysztale. i powiem wam, że jak zagrali dwa preludia jednocześnie, to czułam jak miękną i trzaskają płyty chodnikowe (no bo przecież, nie że pode mną, tak?). a na samiuśki koniec zagrali to znane preludium (e-moll op. 28 nr 4???? chyba???) to wiecie: ta ra ra ra ra ra ra ram. ale to tak zagrali, że zagłuszyli sąsiedni koncert „rockowy”. uduchowiona, acz z przepełnionym pęcherzem wyleciałam z koncertu jak dobrze śmignięta szczała i tak pognałam ku ..., że nim się spostrzegłam zrobiłam gafę okropną bo omieszkałam wydzwonić juziela (wprawdzie nie miałam numeru, ale som sposoby) żeby ją osobiście cmoknąć w podzięce , co przy niniejszym czynię wirtualnie i się kajam za głupotę moją. oraz Chopin rulez!
b.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Halo, cieszę się niezmiernie i cmoka
odwzajemniam wirtualnie ;)
Ja tam pod wrażeniem większym poprzednich
2 koncertów pozostaję, ale mam przewagę istotną
jako, że dane mi było wszystkich trzech
(prawie) w całości wysłuchać. Zatem Herdzin dla mnie debest jest i od piątkowego
wieczora gra mi pięknie płytka nagrana w październiku
A.D. 1995, nabyta drogą kupna na dziedzińcu
UW pod drzewkiem za jedyne 30 zet :)
Tymczasem pa i do rychłego
Justy.
Ps a wczoraj wieczór było już stricte klasycznie
i jeszcze bardziej chyba dostojnie jako, że
tam, gdzie serce F.Ch. ...