sobota, 17 lipca 2010

a ten basista to nie wiem, nazywa się albin gregor czy elwir gregor ? ale taki słodki jest!

no topsz. gremialnie zbojkotowano moje propozycje kulturalnego weekendu. tak wiem. lato w mieście wszystkim już obrzydło i moja propozycja ”hej, jest tak ładnie chodzimy na Stare Miasto będzie cudownie : miliard ludzi, nagrzany bruk i kupczące gołębie – spotkała się z wymownym ostracyzmem. aczkolwiek. każdy ma usprawiedliwienie od lekarza. więc tąrazą się Wam upiekło (owszem , gupi żarcik w obliczu 41 stopni C, które wyjęczał mi dziś roman). ja zaś postanowiłam wziąć byka za rogi i popedałowałam w środku dnia jakieś cztery dychy, nie wiem dokładnie ile bo mi się w międzyczasie stopił licznik. i odkryłam very sofistykejted i i klimatyczną wypożyczalnię rowerów wodnych i kajaków na kanałku żerańskim – ryli, serio, jakmamękocham! więc wiecie. następnym razem robimy spływ do zegrza. bez wymówek i ekskjuzmi. potem weszłam do wanny, oblekłam się w trykot bez pleców i wyruszyłam w Waszym imieniu na Stare Miasto, gdzie OSIEMNASTOLETNIA Kelly Grace dała popis wokalno-instrumentalny. znowu się upewniłam, że uwielbiam seksofon. a to co ta dziewczynka z nim wyczyniała to prosze Was - wielkie, puchate szapoba. ponadto towarzyszył jej niezmiernie smakowity kwartet trąbkarzy, bębnistów, basistów i pianistów. owszem, było troszkie goronco i duszno. ale. jak się jest w japonkach to można się napawać koncertem mocząc stopy w zimnej syrenkowej fontannie. na skutek czego odpadły mi już prawie wszystkie cekinki z klapecek, ale ojtam, kultura wymaga poświęceń.
miałam jeszcze w planach ten seans filmowy w kinie pod chmurką, ale zatęskniłam za spotkaniem trzeciego stopnia z moim przygarniętym na weekend wiatrakiem i teraz nadaję tu do Was miziana boską bryzą z cicho szemrzącego wentylatorka.

ps. o już wiem, nazywa się evan, jednak czego człowiek nie dosłyszy to zmyśli. czyli po polsku iwan chyba

b.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

skąd czerpiesz siły kobieto????
alaska