czwartek, 12 maja 2011

dylematowanie

świat się tak dziwnie przebiegunowuje. gdy byliśmy w puszczańskich lasach mazurskich to nawet pół leśnej zwierzyny nie przebiegło nam szlaku wskroś. jedynym okazem trochę nieżywej fauny było truchło rozjechanego kota. gdyśmy natomiast eksplorowały z alaską centrum hydrobudowy nieopodal Jabłonny drogę przekicały nam sarenki. sarenki są fajne. fajniejsze od tego tam kotecka. niefajne są czaple bo to straszne sraluchy i kradną rybki biednym pingwinkom w gdańskim zoo. do niefajnych okazów zaliczam też grupkę dwunożnych milusińskich wydzierających mi się pod oknem chórem wysoce unisono „baaaaarteeeek”. bartuś musi mieć poważny niedowład słuchu chyba, bo mnie się wydaje , że te wrzaski musiały usłyszeć czaple w Gdańsku. jak się zaraz nie uciszą wyjdę i dam im stare czekoladki. niech im się skleją ryjki. ja zaś układam na talerzyku misterną piramidkę z truskawek i pilnie rozmrażam lody. gdyż płynność waniliowych wybitnie dobrze robi mi na kubki smakowe. ale. ponieważ jest nagroda, musi być i kara. a o tę postara się już nasza dzisiejsza trenerka. alaska mówi na nią „pani kotek” bo strasznie się wydziera podczas ćwiczeń zadając dyspozycje „mijał mijał”. teraz pozostaje mi tylko rozstrzygnąć kolejność : najpierw kara potem nagroda, czy najpierw nagroda potem kara. chyba najpierw nagroda. albo nie. kara. albo nagroda. albo ...
b.

Brak komentarzy: