wtorek, 18 maja 2010

waran z komodo komoda z ikei

z nader skromnej palety tematycznej tego bloga orbitującej już to wokół pogody już to wokół jedzenia dziś: o ... epistolografii. aaa. zaskoczyłam was, nespas? no więc. mieliśmy dziś taki dzień w biurze, że cała ekipa w mozole i trudzie intelektualnym pracowała nad perfekcyjnym tłumaczeniem z niemieckiego na polski listu ojca-dyrektora do Bardzo Ważnej Osoby w Bardzo Ważnej Sprawie. jak się nietrudno domyślić ile tłumaczeń tyle wersji. a potem jeszcze wszyscy wymieniliśmy się swoimi wersjami i każdy poprawiał czyjąś wersję a potem trzeba było z tego skompilować zgrabną całość wiernie oddającą zamysł o-d bez uszczerbku dla intencji i precyzyjnie dobranej i zastosowanej argumentacji retorycznej . w wyniku intensywnie prowadzonej dialektyki erystycznej ustalono ostatecznie wersję kompromisową i oddawszy ją pod osąd ojca-dyrektora zamarto w pełnym napięcia niemym oczekiwaniu. teraz bowiem nastąpić musi faza translacji zwrotnej, kiedy to o-d zażąda od nas dosłownej wykładni naszego tłumaczenia czyli z polskiego na germański abarot.
z tego też powodu zaniechaliśmy , choć nas bardzo swędziało i kusiło, w rzeczonym piśmie zamieszczenia po polsku akapitu:

Na brzeżku wersalki ostrożnie przysiadłszy, rzuciła surowym okiem. Wystrój ujrzawszy i się nie zachwyciwszy, upiła łyk z filiżanki. Chrząknięcia z dezaprobatą jednakowoż zaniechała, dumę z aranżacji w gospodarzach dostrzegłszy. Tuszując niezręczność owej sytuacji próbę sprężystości podjęła, wynik jej za zadowalający chcąc nie chcąc uznawszy. Kropka.

b.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

a może uchyliłaby Osoba małego rąbka tajemnicy do kogo pisali tak dzielnie? Do papieża czy też do prezydenta USA??
I czy szef zrozumiał ten wasz niemiecki?
alaska

benia pisze...

no branżowo to powiedzmy, że do arcybiskupa conterbury. zaraz tam zrozumiał. podstawa to zaufanie do podwładnych .