środa, 16 lipca 2008

gołing krejzi

ażeby ten urząd, z którym mam napieńku obrósł jakimś śmierdzącym zielem (jakieś pomysły ? ), żeby im się zalęgły metrowe glisty pożerające portfele i karty kredytowe. żeby im się zapchały wszystkie toalety i łajno strzelało do góry i w bok. za te absurdy, którymi mnie spławiają powinni dostać superantynobla.
a jutro kolejny absurd. idę polować na dochtora wyciora. w ostatnim tygodniu do dochtora wyciora była kolejka trzydziestosobowa i lekko licząc wyszło mi, że mnie przyjmie (tryb niewiarygodnie przypuszczający, czas zaprzyszły niedokonany) ok. 24.15
w tym tempie prędzej się chyba doczekam klimakterium , skonstatowałam.
wywiesiłam białe gacie i poszłam nach hause.
ale jutro nie odpuszczę, choćbym się miała mu przykuć do fotela pluszowymi kajdankami w kolorze burdelowym (czwartkowy hardcor dla dorosłych). w torebusi czeka siedmusetstronicowa powieść, czy kanapki z serem na kolację (jedna dla mnie, jedna dla pielęgniarki, jedna dla dochtora) i słoik małosolnych.
czymajcie kciuki. albowiem zaczynam być bardzo desperejted i w razie porażki będę musiała kogoś zaciukać. może śpikulcem do rożna, gdyż wydaje się być narzędziem wieloosobowym. najpierw nadzieję na niego urzędniczkę, potem pielęgniarkę, potem dochtora wyciora i na koniec dźgnę sobie w bankomat.
podskórnie czuję nadciągającą furię
b.

Brak komentarzy: