piątek, 18 lipca 2008

o tak tak dziś frajtak

piontek. uf. chciałabym, żeby cały tydzień składał się z piątków. w amoku przedłykendowym wykonałam dziś kilka idiotycznych telefonów do klientów świerkając im radośnie i próbując trywializować problem . trochę jednak wbrew katastrof jakie ich spotkały. mój infantylizm szczytuje bowiem w piątki tak jakby. w piątki zalotnie zarzucam trzydziestocentymetrową grzywką i robię maślane oczy do słuchawki. skutek czasem trzeba rozplątać i odkręcić w poniedziałek. ale to dopiero w poniedziałek. mniej odpornych po prostu rzucam na kolana i spod biurka ślą mi majle”o, jaki pani ma miły głos”. No jassssne. zadzwoń do mnie w poniedziałek. błyskawiczna metamorfoza dr. Dżejkel i mr. Hajd gwarantowana.
no to idę celebrować łykend. w planach kilo bobu. i wagon prasowania. i wraca z lasu pewna nastolatka, za którą mi już oko lata troszkę. bycie ciotką nie ma ciemnych stron. bycie ciotką jest jak every day frajdej. będzie pienknie.
b.

Brak komentarzy: