piontek. uf. chciałabym, żeby cały tydzień składał się z piątków. w amoku przedłykendowym wykonałam dziś kilka idiotycznych telefonów do klientów świerkając im radośnie i próbując trywializować problem . trochę jednak wbrew katastrof jakie ich spotkały. mój infantylizm szczytuje bowiem w piątki tak jakby. w piątki zalotnie zarzucam trzydziestocentymetrową grzywką i robię maślane oczy do słuchawki. skutek czasem trzeba rozplątać i odkręcić w poniedziałek. ale to dopiero w poniedziałek. mniej odpornych po prostu rzucam na kolana i spod biurka ślą mi majle”o, jaki pani ma miły głos”. No jassssne. zadzwoń do mnie w poniedziałek. błyskawiczna metamorfoza dr. Dżejkel i mr. Hajd gwarantowana.
no to idę celebrować łykend. w planach kilo bobu. i wagon prasowania. i wraca z lasu pewna nastolatka, za którą mi już oko lata troszkę. bycie ciotką nie ma ciemnych stron. bycie ciotką jest jak every day frajdej. będzie pienknie.
b.
piątek, 18 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz