niedziela, 13 lipca 2008

iwningowo

co zrobić, żeby po sutym obiedzie , zakończonym deserem szybko umrzeć i nie cierpieć z przeżarcia? należy szybciusio zjeść drugi deser. maliny, jagody, konfitura wiśniowa i góra bitej śmietany z własnego blendera. czy od malin puchną paluszki i stopy. czy to jednak wina aury? czy nadmiar wina? czuję się jak napompowana chirurgiczna rękawiczka. sięgam po trywialne acz dostępne środki zaradcze. naprzemienne kąpiele w zimnej wodzie i okłady z zamrożonej fasolki szparagowej. licha imitacja placebo. żądam podwyżki ciśnienia i 10 stopni mrozu przynajmniej w nocy. O! krzak za oknem się mi rusza. albo mi go wykopują jak malwę albo bździ wiatr. oby to był jednak wiatr.
a dziś wysocy rangą specjaliści z nasa wprowadzali mój komputer w wyższe stany świadomości. z wielu obcych mi kulturowo pojęć zrozumiałam ponownie, że zawsze będę komputerowym matołem ale za to dobrzy ludzie z nasa, jeśli tylko wystarczająco rozpaczliwie zawołam „hjuston mamy problem” wyprowadzą mój system z najgorszej matni, do której go mimowolnie zawlokę. pozatym ludzie z nasa uruchomili mi gg wiem, wiem . jestem chodzącym (tymczasowo siedzącym) komputerowym archaizmem. winnam się bowiem legitymować tym jakimś blipem, czy jakmutam. może w następnym stuleciu, lub wcieleniu.
O! grzmi. no to koniec wpisu. idę wyłączyć korki zanim mi spiorunuje sprzęt.
b.

Brak komentarzy: