poniedziałek, 22 września 2008

idiolekt wieczorny

nadal to tylko ps do notki z 15.09
otóż nie piszę bo czytam. w sumie błąd. gdybymż bowiem tradycyjnie śledziła fascynujące losy celebritis w rzepie albo innym kolorowym dodatku do kobiety. ale nie. podkusiło mnie i sięgnęłam (normalnie napisałabym sięgłam, ale no nie wypada) do literatury. wprawdzie ni ambicji ni możliwości literackich próżno u mnie się dopatrywać ale i tak na skutek zderzenia z literaturą przed wyklikaniem prostego zdania drżą mi ręce. a może mi drżą z tego powodu, że jednak fahofcy co mi tu stoją pod oknem od rana najprawdopodobniej jeszcze na kursach nie przerabiali kwestii „kaloryfer i jego rola w społeczeństwie w obliczu spadku temperatury poniżej stopni 11ce”




na razie ich działalność ograniczyła się do zaprzestania zapodawania wody gorącej w kranie. być może niestety ten ultranowoczesny system do którego nas podłączono nie przewiduje jednoczesnego korzystania z wody w kranie oraz z wody w kaloryferze. być może jutro na klatce znajdziemy ogłoszenie iż administrator kochany informuje, że z powodów niezależnych od niego (czytaj: fahofcuf) woda ciepła w kranach będzie w godzinie 6:00-8:00 oraz 12:00 – 14:00 i 19:00-21:00. w pozostałych godzinach woda ta kierowana będzie do kaloryferów za co administrator przeprasza i jednocześnie poleca bardzo tanie piecyki olejowe z hologramowym ekranem imitującym płomień za jedynie 132,50 śtuka oraz. tymczasem apologizuję ferelka, który generuje mi suchy i ciepły wiatr zbliżając domowy klimat do pustyni gobi. podejrzewam, że za nadwyżkę poboru prądu przyjdzie mi zapłacić kwotę porównywalną z ceną wycieczki na gobi i to nawet nie last minyt. ale za to nie marzną mi już paluszki. tak bardzo. choć w sumie spędziwszy (wiecie, że to się nazywa imiesłów przysłówkowy uprzedni ?) dzisiejszy dzień pod kołdrą farelek stracił nieco statut gwiazdy (znowu zapomniałam jak się nazywa ten błąd w składni, gdy się gubi tożsamość podmiotu i wykonawcy czynności. jakoś tak bardzo ładnie. jak ktoś pamięta to niech mi przypomni ). to jest nie farelek, ale ja spędziłam dzień pod kołdrą zapobiegając wykluciu się nadpełazającej zarazy. nie wyściubiając nosa z łóżka byłam dzisiaj na forum romanum i w koloseum i na piazza navona i przy di trevi. w przerwie zjadłam gorący bigos i wyruszyłam do stajni szantili , zamku fątenblo, przespacerowałam się pod łukiem triumfalnym i wlazłam na aifla naturalmą. a po podwieczorku zdążyłam jeszcze spojrzeć na manhattan z bruklyńskiego mostu. obłożyłam się przewodnikami turystycznymi i zamierzam tak spędzić tegoroczną jesień. jutro w planach budapeszt i amsterdam. no to bą włajaż :)
b.

Brak komentarzy: