wtorek, 14 października 2008

bezsenność w tarchominie

bo jak człowiek ma zwolnienie to się budzi o 6:37 i furda ze spaniem. lewy bok, prawy bok – totalne wybudzenie. no to co. to idę do kuchni. kawa i wschód słońca.



a jak się dobrze pokręci migawką, to nagle się robi i zachód :)



a wam ludzie dobrej roboty, życzę miłego dnia. i gdyby w pracy miał być młyn, to tylko taki:


(copyrajt by Marian)
niech mi ktoś podrzuci cytrynę, bom zeżarła zapas. osiem pastylek witaminy c dziennie plus czy cytryny. grozi mi ponoć produkcja kamieni nerkowych. nie wiem, jak są ładne to czemu ni. zrobię sobie oryginalny wisior.
idę leżakować.
wrócę !

ps.
moja peregrynująca lampa




Psps
po wibromycynie dostałam gorączki chyba i mgli mię. może lepiej łykać guziki niż farmaceutyki ? leżenie w tapczanie sprzyja czytaniu. na tapecie wspomnienia pana Feynmana.
...„gdy w gronie kolegów powstaje spór o to, czy siusiamy dzięki przyciąganiu grawitacyjnemu czy nie, staje na głowie i siusia, aby udowodnić, że ta czynność fizjologiczna od grawitacji nie zależy” ...

skomplikowaną parabolą myśli biegną do J.K., który zawieszał się ponoć na szafie negowawszy jakieś niepodważalne prawo fizyki. ciekawam co się dzieje z J.K. chyba jednak mam gorączkę :(
lipa-malina-cytryna-spać

b.

1 komentarz:

BratZacieszyciela pisze...

czytalem, rownie zafascynowany choc nie w goraczkowym stanie