piątek, 24 października 2008

rozmowy na wiek XXII

W wolnej chwili (acha ha ha ha) w pracy poświęcam się lekturze. kusi nowe zwierciadło ale nad to przedkładam tłumiąc niebranżowe zachcianki lekturę branżową. periodyk „tworzywa” ach jakiż intrygujący i inspirujący znienacka się okazuje degradując z piedestału silnym kopem torebki biodegradowlane , które ponoć stanowią dla świata kłopot większej rangi od poniżanych i od czci odsądzanych ordinary torebek plastikowych. w kolejnym naukowym wykładzie łagodnie choć stanowczo przekonuje, że w przyszłości tworzywa sztuczne będą się z nami komunikować. wizualizuję sobie afektację ukierunkowaną ku polimerowej miednicy dyskutującej ze mną o złożoności bohaterów „wojny i pokój”. albo wytykającej mi brak należytej staranności w pielęgnacji naszych wzajemnych kontaktów i zarzucającej mi dyskryminację w stosunku do porcelanowego zlewu. trochę się nieswojo czując z tą perspektywą przeprowadzam szybki dowód wprost podejmując dialog z domową miską, podstępnie zatajając przed nią jednocześnie rewelacje z periodyku. brak komunikacji yyy ... „interpersnalnej?” cieszy mnie niezmiernie. wmawiam sobie, że jeszcze nie prędko w moim życiu polimer spowoduje atak deprywacji i pozbawi mnie emocjonalnego kontaktu z homo sapiens na korzyść współczulności z plastikiem. już już mam odetchnąć głęboką piersią zostawiając problem komunikacji z tworzywem sztucznym następnym generacjom gdy mi nagle świta, że ten proces w zasadzie już trwa, generowany, pielęgnowany i promowany przez massmedia. bo staje mi przed oczami jak żywe zjawisko pt. „jola rutowicz vel tipsowy babon”. i myślę sobie, skrobiąc się środkowym palcem w siwiejącą skroń, że to kuriozum jest jaskółką przepowiedni „tworzywa”. łagodnie wartościując, wydaje się, że IQ „joli r.” idealnie koniuguje z IQ mojej miednicy a jednak podejmuje oważ jr próby niewybrednej komunikacji i zjednuje sobie rzesze zafascynowanych wielbicieli wpędzając mnie w niełatwe dywagacje nad różnicą między ewolucją a degeneracją. na zaś przecieram czule irchową szmatką moją miednicę z polimeru. i bynajmniej może to wcale nie jest świr a raczej zapobiegliwość. nie zapomnijcie na dobranoc pogłaskać waszych plastików.
b.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

no cóż. można tylko uśmiechnąć się z lekkim zadowoleniem i stwierdzić:
No cóż, to na szczęście nie będzie nasz problem. Powiem więcej, to nawet nie będzie problemem Mani, Kacpra, Mateusza, Krzysztofa i Filipa.
O kurcze. Same chłopy i ona jednia :)