niedziela, 2 listopada 2008

judy miedzianka i zemsta piekarnika

żeby złagodzić smutny wyrok piwniczny wyprowadziłam dziś moją judy miedziankę na ostatni tegoroczny spacer. nie pamiętam kiedy ostatnio jeździłam na rowerze w listopadzie. aura o 9:00 była idealna. na szlaku błoga pustka, niebo błękitne i nostalgiczne widoczki.

sezon rowerowy uważam tym samym za zamknięty. Nadszedł czas grzanego wina i dyscyplin fotelowych. walczę z kapryśnym piekarnikiem, który powinien mi upiec łemkowskie gołąbki a on co 5 minut gaśnie. gołąbki mają się piec 180 minut. czeka mnie więc 36 krotne zapalanie piekarnika.

po pierwszych ośmu razach mam cztery rany parzone na lewej i dwie na prawej dłoni. jutro moje ręce będą mogły zagrać w horrorze o fredim krugerze.auła :(

b.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

czy to czerwone na wierzchu dania to krew ściekająca z ran odniesionych w czasie nierównej walki z piekarnikiem?
Och jak nam cię szkoda :(
a kiedy przywieziesz amciu amciu?
czekamy z widelcami gotowymi do konsumpcji.
alaska

Anonimowy pisze...

mama basia powiedziała: powiedz jej,żeby pomyślała o napisaniu książki!
powiedz jej, żeby pomyślała ile pieniędzy zarobiła Chmielewska i czy jej nie żal?!!!
powiedz, żeby wykoncypowała sobie jakąś fabułę... napisała plan i go rozwinęła
no powiedz jej...
ciociu b. więc Ci mówię
michelle ;)

benia pisze...

tja. jesli książka to tylko ... kucharska :)
b.

Anonimowy pisze...

Hm, te poparzone rączki to może być kara za objadanie się cichaczem w kryjówce na tarchominie...
I jak najbardziej przyłączam się do apelu: pisz Beniu książkę, pisz! Ze swoim arcyinteligentnym słowotokiem jesteś lepsza od Chmielewskiej i Grochali razem wziętych!!!
Ju

benia pisze...

JU co za podchwytliwa próba ataku na łemkowskie:)

Anonimowy pisze...

Zgadzam się z Ju. I z Michelle. I z Alaską. I z Mamą Basią.
....
I jeszcze dojść do siebie nie mogę po skosztowaniu łemkowskiego gołąbka, otoczonego kapustką pięknie posztakowaną z pomidorami, okraszonego grzybkami... Z subtelną kurczaczyną w środku... Aaach... Sama sobie zazdroszczę, że mnie to szczęście (całkowicie niezasłużenie ;) spotkało...
Było po prostu bosko... Niebo w gębie, aż żyć się chce...
Dziękuję najpiękniej, jak potrafię :)
Ju(na)