czwartek, 17 września 2009

Łajza mi Nelli



nie wiedzieć czemu nasza mistrzyni nożyczek za każdym razem próbuje upodobnić mnie do jakiegoś celebryta. wprawdzie świat od tego piękniejszym się nie staje, ale za to śmieszniejszym na pewno. sfokusowanie na skróceniu zaowocowało ni mniej ni więcej a lajzą minelli w kultowej scenie kabaretu. nie wyglądam może tak ładnie jak lajza (osobiście uważam, że lajza NIE jest niestety ładna) ale z moim wytrzeszczem prawego oka w konkursie na sobowtóra mogłabym zamieszać na podium. głowę mył mi jak zwykle Ten hermafrodyta. troszkę się go boję. ale mi przecież nie poderżnie gardła w salonie pełnym rozpleplanych pań. dwie, trzy wizyty u fryzjera na kwartał i napisałabym historię tak rzewną, że Leon Wiśniewski z zazdrości zjadłby swoją „samotność ...”. obserwując galopującą gotowość płci pięknej do zwierzeń wszelakich u golibrody nasuwa mi się przekonanie, że furorę na rynku zrobiłby psycholog praktykujący układanie misternych anglezów. podczas gdy cały salon frenetycznie furczał od intymnych wynurzeń łamiących najbardziej skrywane tabu rodziny/znajomych/przyjaciół/psa i ciotecznej kuzynki stryjka mietka, tej co ukrywa, że ma dziecko z koreańskim strażakiem – dwa fotele zachowywały ponure, grobowe milczenie. na jednym przycinał skronie nobliwy pan w garniturze marengo, na drugim usiłując mimo wygórowanej krótkowzroczności wślepić się bez binokli w nowo aranżowaną fryzurę siedziałam ja. co po raz kolejny napawa mnie mniemaniem, że być może jem zbyt dużo testosteronu.
tymczasem idę zmyć z twarzy obcięte końcówki grzywki, albowiem wyglądam nieprzymierzając jak jimmy pif-paf z „bolka i lolka na dzikim zachodzie”.
...
szczęśliwie zarost się zmył. a więc testosteron jedynie mentalny. ufff
lajza b. mi Nelli

Brak komentarzy: