wtorek, 29 września 2009

nadgodzinami jesień się zaczyna

no wienc tak. siedzę sobie w biurze i obserwuję kątem oka jak zapada zmrok. a zapada nagle i niespodziewanie oraz nieodwołalnie. z dnia na dzień latoś nam odeszło i przypełzła jesień, z tabunami liści, z bryzgającymi kałużami, z wiatrem szarpiącym fulary i apaszki. tymczasowy pomysł na spędzenie jesieni nasuwa mi się samoistnie choć niedobrowolnie. jesień ad. 2009 przesiedzę w biurze patrząc jak mrok w przybiurowym ogrodzie połyka kolejne rododendrony i unieważnia byt buka-giganta. mottem wiodącym tego sezonu jest konfrontacja „40 godzinny tydzień pracy” vs „no limits”. z tymże jak na razie w konfrontacji druzgocące trzy do zera w setach dla „no limits”. naprawdę . naprawdę NIE PO DO BA MI SIĘ TO !
b.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

a co ty tam jeszcze robisz? szybciutko do domu!!! teraz jest ta fajna pora (w końcu) kiedy można napalić sobie w "kominku", bezkarnie wcześnie rozebrać łózko, napić się grzanego wina, poczytać itp...
do domu więc!!!
alaska