wtorek, 29 września 2009

prasa od kuchni

czytam np.:
„ w nosie cytryny, brzoskwinia, pigwa, agrest, nutka benzyny (zapach starego motocykla). Usta zrównoważone, słodkawe, pełne, „maślane”, głębokie, z akcentem czereśni oraz długim, brzoskwiniowym finiszem. kwaskowość obecna ale okiełznana”
albo czytam
„maliny, zielone truskawki, rabarbar, nuta ozonu. Dziarskie rześkie, efektowne, znowu z ekstremalną kwasowością i nieco zieloną nuta rabarbarową „

lub też czytam
„ nos nikły: czarna porzeczka i wiśnia, pieczone ziemniaki, przykre akcenty cebuli i jajka na twardo (czyli zbyt dużo siarki). Usta lekkie, zielone, nieco alkoholowe, płaskie chociaż z pewna gładkością”

i jeszcze czytam
„ aromaty cytrusów, akcent mokrych kamieni i mango, cień mineralności”

i zastanawiam się , jak daleko nie sięga moja kulawa zdolność ubierania w słowa rzeczy i zjawisk. a potem jeszcze nadchodzi wniosek, że nie tylko język ubożuchny ale jeszcze i kubki smakowe w niedorozwoju. chociaż. gdybym tak wydudliła te wszystkie wina, o których pisze oenolog-somelier to mogłabym wpłynąć na szczyty winnego satori i stworzyć niebłahe recenzje. i tylko wina brak. idę więc konsumować własnoręczną sałatkę jarzynową o nucie nadętego selera, ustach przydymionych łętów kartoflanych i z pewną gładkością oleju ze słonecznika , subtelnie muskanego latem skrzydłami skowronka.
dobranoc.
b.

Brak komentarzy: