środa, 9 września 2009

faceci to rondle *

nie mam na ten temat filozofii. bynajmniej. osobiście ostatnimi czasy żaden mi nie podpadł. wykluczamy w tym miejscu ojca-dyrektora, którego postrzegam raczej jako instytucję a nie nosiciela tego no, jak mu tam, yyy... jabłka adama. choć z gruntu rzecz ujmując powinnam stwierdzić, że określenie ŻADEN już samo w sobie żenująco świadczyć by mogło o moich predylekcjach behawioralnych . albowiem ponieważ skoro jednak wiemy, że idealnych mężczyzn nie ma (z wyjątkiem starszego pana, który ma kilimandżaro wad a mimo to stoi u mnie w najwyższej hierarchii tuż za Tolkiem Bananem) to oznacza, że nawet mężczyzna z najgorszą dysfunkcją nie zgotował(ugotował) mi krwi. dochodzenie przyczynowo-skutkowe bije na głowę „modę na sukces”. jest bardziej nudne, bardziej długie i bardziej poplątane. nie żebym się uskarżała. gdzietam. zastanawia mnie jednak mój status. jestem li ja jeszcze singlem czyliż azaliż już starą panną. i czy w związku z byciem raczej starą panną ( prawdopodobnie za ten stan w wiekach średnich dawno spaliliby mnie na stosie) uchodzi mi zdziwaczeć do szczętu. kusząca perspektywa zaprawdę. ostatecznie w szerokim spektrum znajomych mogłabym być nie koronowaną królową tego status quo. a zresztą. możecie mnie ukoronować. tylko żeby mi korona duża była i zakryła prześwity łysiejących skroni. uchodziłoby mi każde dziwactwo i każda idiotyczna fanaberia, płazem. bez-kar-nie. prawda ?
b.

* Wyniki tłumaczenia: pan
angielsko-polski
pan (Ectaco-Poland)
v, 1 rondel

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Beniu, fajne czasy przyszły, nie ma czegoś takiego jak staropanieństwo; wszystko , każdemu, w każdym wieku i każdej płci...naprawdę!
A Twoje ewentualne dziwactwa będą traktowane pewnie jako całkiem normalne! No i mało tego, nie mogę się ich doczekać!
ps

a pana jogina już zlokalizowałaś? bo jestem w desperacji...
Ju

benia pisze...

no i precyzyjnie zaplanowana próba wyłudzenia korony wzięła w łeb.
ps
o joginie wieści w @

psps
z dziwactw kulinarnych np. proszszsz: ugotowałam zupę na mrożonych prawdziwkach i dodałam doń pułtusze dorsza. brzmi jak przepis na zupę schizofrenika ale była pyyyszna!